Odnajdziesz tutaj m. in. odpowiedzi na pytania: Jak wybrać psa? Co powinna zawierać jego "wyprawka"? Czym karmić malucha? Ile uwagi potrzebuje? Kiedy i dlaczego należy chodzić do weterynarza? Jak nauczyć szczeniaka czystości? A także wiele historii opisujących dzieje międzygatunkowej przyjaźni pomiędzy mną, a moim psem.

czwartek, 22 stycznia 2015

Być Psią Mama... Hobby czy nowy lifestyle? ;)

"Mój piesek - serduszko u moich stóp" - Edith Wharton 


Pies zmienia człowieka. Niektórzy wariują na jego punkcie - bardziej przejmują się czterołapym, niż własnymi sprawami. Inni stają się milsi, bardziej wrażliwi... lub wręcz przeciwnie- odważniejsi, pewni siebie, częściej wychodzą "do ludzi". Dla mnie dzielenie życia z Lokim początkowo było przede wszystkim wielkim wzywaniem, później stało się hobby. Dziś mogę powiedzieć, że posiadanie Psiego Synka nadało mojemu życiu dodatkowy wymiar. Być Psią Mamą oznacza dla mnie zmienić swój lifestyle ;)

Odkrywasz, że w Twoim sercu było puste miejsce. Dowiadujesz się wiele o swoich możliwościach- wytrwałości, pracowitości. Myślisz inaczej. Stajesz się odpowiedzialny za żywą istotę, do której jesteś bardzo przywiązany.
Posiadanie psa nie ogranicza, ale pozwala odkryć ukryty potencjał. Nie myślisz "tyle czasu zajmuje mi kupowanie dla niego jedzenia, karmienie, wyprowadzanie..." po prostu to robisz! Codzienność i level up do szczęścia ;)

Tak wygląda życie z Yorkiem - strzępki wspomnień:

Na trawniku leży gałąź. Długość - ponad 1,5 metra, odchodzi też od niej kilka mniejszych gałązek. Loki podchodzi do niej, chwyta i niesie przez jakieś 1,5 metra. Przechodnie robią wielkie oczy. Ja- w śmiech... "Loki, To chyba dla Ciebie trochę za duże!" Do męża: "Chyba trzeba to nagrać". Niestety Synek męczy się i stwierdza, że gałąź jest dla niego za ciężka... Nie mniej- lubi wyzwania! A ja jestem wtedy taka dumna ;)

Wsiadamy do samochodu, który prowadzi moja siostra. Trzymając Lokiego na rękach, zajmuję miejsce z przodu. Siostra "na żywo" widzi pisaka po raz pierwszy. Ja: "I jak?" Ona: "Ładniejszy niż Wy wszyscy". Oczywiście! Czego, jak czego, ale uroku nikt mu nie odmówi! ;)

Siedzę i się uczę... w tle słyszę:
"I widzisz- pańcia nie ma dla Ciebie czasu. Musisz śmierdzieć sam"
"A ta pańcia pisze i pisze... Tak to jest z pańciami!"
"Pańcia znowu czyta. Niedługo będzie taka mądra, że nie będziemy rozumieli co do nas mówi"

Mąż przychodzi do mnie. Niosąc Lokiego sygnalizuje, że przyszła pora zabrać go na spacer:
"Zobacz. Wyglądam na takiego, który chciałby szczać"

Loki skrobie szybę w szafce pod telewizorem, gdzie znajdują się moje rzeczy (m. in. trochę biżuterii);
"Lina! On chce Twoje pierścionki!"

Przez telefon:
"Twój piesek ma dla Ciebie niespodziankę"
Wracam... i co widzę? Cały mój "pokój do nauki" jest w skrawkach papieru toaletowego.

Odwieczny problem - o czym myśli pies?
"Zastanawiam się, o czym on myśli. Tylko tak patrzy i patrzy... Loki - co Ty masz w tym swoim móżdżku wielkości orzeszka?"
"I tylko mryga i mryga. Powiedziałbyś, o co Ci chodzi"
"Znowu kręci głową i wybabałusza oczy"

Po spacerze:
"Spotkaliśmy tę sąsiadkę, która ma Łajtucha [przyjaciel Lokiego]. Tak się ucieszył, że gdybym dał jej smycz, to poszedł by za nią do domu. Zdrajca jeden!"

Przez przypadek Loki wszedł mi pod nogi...
"Pan jest lepszy. Pan nie depcze Lokiego"

Godzina 22. Wracam z łazienki, Loki leży na mojej poduszce...
"Zastanawiam się, gdzie będziesz spać"

Ta mina ;)






sobota, 17 stycznia 2015

Psia moda - fanaberia vs zdrowie i wygoda

"Jeśli jesteś psem i twój właściciel zaproponuje ci włożenie gustownego sweterka - zasugeruj mu gustowny ogonek" - Fran Lebowitz



Wiele osób uważa, że ubieranie psiaka jest zwykłą fanaberią. "Kiedyś nie było ubrań dla psów, a i tak miały się dobrze"- argumentują. Prawda wygląda jednak nieco inaczej...

Po co i dla jakiego psa sweterek
Jeszcze do niedawna społeczeństwo lubowało się przede wszystkim w rasie "kundel bury". Taki pies - pełniący często funkcje użytkowe i mieszkający na podwórku, faktycznie nie potrzebował dodatkowego "ocieplenia". Latem liniał, zmieniając sierść na "lżejszą wersję", jesienią z kolei- zarastał, przywdziewając "gruby kożuch". W ten sposób jego organizm utrzymywał odpowiednią temperaturę i żaden sweterek nie był mu potrzebny...

Dziś, na przyjaciół, często wybieramy psy rasowe. Wiele z nich - głównie tych małych- posiada włosy zamiast sierści. Maluchy te nie zmieniają swojej "pokrywy" razem z porami roku, a ich włosy nie są dostosowane by stanowić odpowiednią ochronę np. w okresie zimy. Stąd zwyczaj ubierania ich w momencie, gdy i my - ludzie - przywdziewamy grube kurtki, czapki i rękawiczki.

Arystoteles i jego złoty środek
Niektórzy właściciele nakładają ubranka pupilom także wtedy, kiedy jest ciepło. Moim zdaniem nie jest to pożądane. Niezwykle upraszczając powiem tak - choć taki strój najczęściej wygląda niezwykle uroczo, jego nadużywanie może sprawić, że czeterołapy straci umiejętność mobilizowania swojego organizmu do "pracy grzewczej".

Często usłyszeć można opowieści, traktujące o tym, jak to przysłowiowy Reksio, do tego stopnia przyzwyczaił się do przyodziewku, że sweterki nosić musi praktycznie stale. Nie sugerujcie się nimi! Najprawdopodobniej jest to wynik zaniedbania lub nadgorliwości jego opiekuna. Ubierając psiaka tylko w momencie, gdy jest to potrzebne - temperatura spada poniżej 10 stopni, oraz dobierając do warunków pogodowych rodzaj i grubość kubraczka, nie powinniśmy doprowadzić do takiej sytuacji.

Wniosek? Podchodźmy do sprawy racjonalnie. A jeśli mamy nadmiar gotówki - od Święta możemy ubrać sierściucha w coś "szałowego". O ile ubranie będzie odpowiednio dostosowane, bezpieczne i piesek będzie chciał je nosić, nie zrobimy mu przecież krzywdy. Trochę fanaberii? Czasami i na to musi się znaleźć odrobinę miejsca... Jednak, jeszcze raz podkreślę, psu nie może to w niczym szkodzić ani przeszkadzać. Ubrany musi móc zachowywać się naturalnie!

Nawiasem mówiąc...
Loki ma trzy ubranka. Jedno to zminiaturyzowana wersja dresowej bluzy. Ponieważ sięga mu jedynie do połowy grzbietu, nosił ją przede wszystkim w październiku.

Gdy zrobiło się zimno - a ja i mój mąż wyciągnęliśmy z szafy zimowe kurtki- Loki dostał polarowy kubraczek, zakrywający całe plecy. W zasadzie - tego typu ubranko dobre jest zimą, jeśli temperatura jest na "plusie" lub spada, powiedzmy, że nie niżej niż do -2 stopni. Przy większych mrozach polecam kurteczki.

Loki ma bezrękawnik przypominający kurtkę przeciwdeszczowo-przeciwwiatrową, podszyty grubym polarem.

Wszystkie te ubranka są bardzo lekkie i nie krępują ruchów mojego malucha. Ponadto, dwa pierwsze są tak wygodne, że bywało, iż Loki zapominał o nich po przyjściu ze spaceru i "w pełnym rynsztunku" np. kładł się spać.

Loki- dresiarz ;)



sobota, 10 stycznia 2015

Jesteś na tyle duży, by "psie sprawy" załatwiać na dworze... czyli jak nauczyć szczeniaka czystości

„Czasami ma się wrażenie, że zwierzęta, zwłaszcza młode, są jakby naukowcami, którzy nie spoczną, póki nie zbadają tego, co ich interesuje” – Antoni Kępiński


Ostatnio przeważały tutaj wątki wspomnieniowe. Blog ten ma jednak spełniać przede wszystkim funkcje edukacyjne. Choć, dzięki historiom "z życia wziętym", potencjalny właściciel może dowiedzieć się, jak "w praniu" wygląda egzystencja dzielona z psiakiem, to by odpowiednio się nim zająć, musi zapoznać się także z pewną dozą wiedzy teoretycznej. Pamiętając o tym, dziś omówię jeden z tematów, którego wcześniej nie poruszyłam... a powinnam!

Jak nauczyć szczeniaka czystości? 

Moim zdaniem najważniejsze są tutaj trzy elementy:

1. Cierpliwość
2. Konsekwencja
3. Nagroda

Po pierwsze...
Decydując się na wychowanie małego psiaka, musimy pamiętać, że nie jest on w stanie nauczyć się załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych na podwórku z dnia na dzień. Jest to związane nie tylko z ograniczonymi możliwościami przyswajania pewnych reguł zachowania, ale i stale postępującym procesem dojrzewania biologicznego - maluch taki ma niewielki pęcherz, a jego układ pokarmowy dopiero przyzwyczaja się do pożywienia, które nie pochodzi od matki. Zanim będzie w stanie wytrzymać bez wypróżniania się określoną liczbę godzin, minie więc trochę czasu... Nie oznacza to jednak, że do tego momentu musimy zwlekać z nauką. Nawet wtedy, kiedy nasz czterołapy nie może jeszcze wychodzić z domu, do jego małego światka przemycać powinniśmy elementy psiej cywilizacji ;)

Do dzieła więc -
Zacznijmy od gazety przy legowisku. Za każdym razem, kiedy zauważymy, że piesek jest w trakcie lub przymierza się do załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych, umieszczajmy go na niej. Róbmy to nawet, jeśli jest już "po fakcie", ale tylko jeśli jesteśmy w stanie zadziałać szybko. Nawet po - bagatela - dwóch minutach będzie już "po ptakach", a maluch nie skojarzy ze sobą tych dwóch czynności... (Ćwiczcie refleks ;)).

obserwujcie...
Po czym poznać, że szczeniak zamierza zrobić siku? Sposób na nauczenie się jest jeden... Trzeba to zobaczyć i przeanalizować towarzyszące temu procesowi rytuały. Zwracajmy więc uwagę na to, co maluch robi w momencie "gdy mu się chce" oraz w trakcie wypróżniania. Może ocierać się, kręcić... Sikając zazwyczaj w charakterystyczny sposób rozchyla tylne łapy, a robiąc "dwójkę"- kuca. Spędzając dużo czasu z pieskiem - a szczeniak tego potrzebuje- nietrudno "przyłapać go na gorącym uczynku".

...i wyciągajcie wnioski
Jeśli znamy już rytuały naszego zwierzaka, pilnujemy go... i zanosimy na gazetę. Uparcie, zawsze, do znudzenia. Liczy się konsekwencja. Jeśli maluch załatwi się poza gazetą, pokażmy dezaprobatę - swoją postawą, miną. Jeśli mu się uda - nagradzajmy (dajmy przysmak, pogłaszczmy).

Niestety, muszę Was zmartwić. Choćbyście nie wiadomo jak się starali i byli cierpliwi...  nie każdego psiego malca nauczycie robić z gazety kuwetę. Jeśli Wam się uda - gratuluję! Jeśli nie - walczcie dalej. No chyba że szczeniak może już wychodzić na dwór. Wtedy radziłabym skupić się na spacerach.

Spacerujcie,
Ile razy należy wychodzić? Czytałam o kosmicznych liczbach typu "minimum 7 spacerów". Myślę, że to przesada. Zwłaszcza, że szczeniak nie załatwia się zaraz po wyjściu z domu - często potrzebuje nawet do 40 minut spaceru. Nastawcie się więc lepiej na 5 wyjść.

Ja spacerowałam 3 razy dużej oraz 2- krócej. Sprawdziło się.

Przykładowo:

Godzina 8.30 - 45 minut spaceru
Godzina 12.00 - 15 minut
Godzina 15,00 - 45 minut
Godzina 18.00 - 15 minut
Godzina 20.00 - 45 minut

Postępowałam tak do momentu, kiedy Loki "załapał", że na dworze w ogóle można się wypróżnić. Kiedy zaczęło mu się to zdarzać, zmniejszyłam liczbę spacerów do 3 - 4. Co ważne - już przy pierwszym sukcesie (choć - nie miałam złudzeń - był to zwykły przypadek...) włączyłam nagrody.

chwalcie.
Jak nagradzać? Najlepsze są do tego nieduże przysmaki. Należy je dać psu bezpośrednio po tym, gdy zrobi swoje, potem pogłaskać go i pochwalić. Po prostu - czynność wypróżniania musi mu się kojarzyć z czymś przyjemnym. Banał.

Na pewno osiągniecie sukces!

Na koniec...
Pomimo że powyższe wskazówki nie są odkrywcze i, na "pierwszy rzut oka", wydają się nieskuteczne  (mija 3. tydzień, a pies nadal czasami załatwia się na dworze, a czasami w domu...), to jednak ich konsekwentne stosowanie, prędzej czy później, naprawdę przynosi pożądany rezultat. Cudów nie ma. Nie pomogą krzyki i kary... Irytacja podnosi ciśnienie nam, a nie dodaje inteligencji czworonogom. Jako początkująca Psia Mama miałam momenty, w których myślałam "Nigdy go tego nie nauczę!", ale - sama nie wiem kiedy - jakoś dałam radę... Wy też możecie! Trzymam kciuki i powodzenia! ;)


Irytacja, złość... wszystko mija, gdy popatrzy się na wylegującego w słońcu szczeniaka ;)



wtorek, 6 stycznia 2015

Mój drogi pupilu, dzisiaj będziesz spał tutaj... Loki - mały wędrowniczek (Część II)

"Nie popełnij błędu i nie traktuj swojego psa jak człowieka, albowiem on potraktuje cię jak psa" - Martha Scott 


Chcąc zamknąć wątek świąteczno-wycieczkowy, chciałabym przeanalizować jeszcze kilka kwestii. Po pierwsze - poruszyć temat związany z aklimatyzowaniem się psa do nowego miejsca.

A było tak... 
Gdy po przebyciu 200 km i "zwiedzeniu" trzech pociągów w końcu dotarliśmy do domu moich rodziców, Loki wydawał się mocno zdezorientowany. Nie chciał jeść i często pokładał się na dywanie, przy czym - na spoczynek wybierał dość dziwne miejsce. Kładł się tam, gdzie znajdowały się nasze bagaże. Wyglądało to tak, jakby te walizki i torby stanowiły dla niego namiastkę domu - miejsca, w którym czuł się najbezpieczniej. Początkowo zachęcaliśmy go do eksplorowania terenu, ale w końcu stwierdziliśmy, że  nie będziemy ingerować w jego poczynania... Nowy świat poznawać miał we własnym tempie.

Psiak mile zaskoczył nas tym, jaka wkrótce zaszła w nim odmiana. Przyzwyczaił się do "dodatkowych opiekunów" - moich rodziców oraz rodzeństwa - zaledwie w ciągu doby. Znalazł sobie osobę, którą mógł zamęczać, domagając się ciągłej zabawy ("kozłem ofiarnym" nieświadomie został mój brat), i nie omieszkał korzystać z przywilejów bycia "uroczym pieskiem". Odważnie chodził po całym mieszkaniu, przez kilka dni obawiając się jedynie klatki schodowej... (Czemu? Być może dlatego, że często przebywały tam koty). Pomijając ten drobny mankament, w zachowaniu Lokiego wszystko zdecydowanie dążyło ku lepszemu. Z dnia na dzień stawał się coraz radośniejszy, przejawiając elementy aktywności, które wcześniej widywaliśmy u niego jedynie na najbezpieczniejszym gruncie - we własnym mieszkaniu. Coraz bardziej przywiązywał się także do mojej rodziny - miejsce początkowego akceptującego dystansu zastąpiły serdeczne uczucia, widoczne m. in. w okazywaniu radości w trakcie witania poszczególnych członków rodziny. Podobnie przebiegało także oswajanie się z domem mojej babci oraz jego domownikami.

Sielanka. A jednak...
Tak, jak wcześniej przewidywałam, największy problem był z jego karmieniem. Jadł naprawdę mało, a ja w większości wiązałam to ze stresem, który przeżywa, nie zauważając, że... Loki był po kryjomu dokarmiany! Podobno jadł tosty "na razowym chlebie i bez ketchupu", mięso z rosołu "ale bez kości"... Dostawał też dużo warzyw. Argument mojej babci brzmiał "Bo on tak patrzy", inni tłumaczyli swoje zachowanie podobnie. Na szczęście Mały dostawał jedzenie, które mu nie zaszkodziło - wyraźnie uczulałam wszystkich, co ewentualnie może jeść (choć na mojej liście z pewnością nie było tostów z serem), ale i tak uważam, że moja rodzina postępowała - co najmniej - nieodpowiedzialnie.

Wnioski?
Zabierając psa do swojej rodziny, najbardziej pilnować należy jej członków, zastawionego stołu i lodówki. Nie zdziwcie się, gdy usłyszycie pytanie: "A ciasta to on nie może?" Gdyby mógł, byłby człowiekiem, a nie psem!

PS. Bardzo stresowałam się przed tymi Świętami. Wyobrażałam je sobie tak: "Loki boi się, szczeka. Cały czas trzeba trzymać go na rękach" lub "Loki biega po całym mieszkaniu i broi". Wyżej udowodniłam już, że naprawdę - nic z tych rzeczy! Psiak dostosował się tak samo, jak człowiek, który "wyjechał w gości". Nasi psi podopieczni nam ufają, wierzą w nas... Może i my bardziej powinniśmy docenić ich umiejętności? No chyba, że to tylko mój Loki jest taki wyjątkowy ;) ;P

Świąteczna pamiątka Psiej Mamy (Na Facebooku wyczytałam, że wrzucenie zdjęcia z własnym dzieckiem i choinką jest trendy- to prawie obowiązek! Niniejszym to czynię ;) )




Loki też nalazł prezent pod choinką... Był go bardzo ciekaw, dlatego ciągle się ruszał - nie chciał pozować.



czwartek, 1 stycznia 2015

W 2015 roku... noworoczne życzenia i przemyślenia :)

"Nie ma znaczenia ile masz pieniędzy, ani ile rzeczy, możesz być biedakiem, ale mając psa jesteś bogaty" - Louis Sabin


W Nowym Roku wszystkim czytelnikom mojego bloga oraz ich rodzinom (w tym oczywiście czterołapym członkom tychże familii!) życzymy wszystkiego, co najlepsze! Szczęścia, zdrowia... miłości, miłości, miłości, a może nawet- jeszcze jej więcej! Reszta przyjdzie sama.

Oby ten rok lepszy był od poprzedniego
Oby przyniósł wiele niespodzianek, wywołujących łzy wzruszenia oraz uśmiech na ustach
Oby ziściło się to, co zamierzone i spełniły marzenia- zwłaszcza te "nie do spełnienia"

Tego życzą:
autorka i bohater zamieszczonych tutaj tekstów- Psia Mama i Loki 

A miniony rok...
upłynął mi pod znakiem przygotowywania się do roli Psiej Mamy oraz wdrażania w jej obowiązki. Kupno psa to trudna decyzja, wymaga deklaracji, że pewne zadania będzie się wypełniało przez najbliższych kilkanaście lat. Pies odmienia życie domowników, zmienia rytm codzienności- każdego dnia w swoich planach uwzględnić trzeba jedną "osobę" więcej. Jednocześnie jednak czterołapy pupil może stać się naszym najlepszym, najwierniejszym przyjacielem...

Jeśli zastanawiacie się nad kupnem lub adopcją psa, zajrzyjcie najpierw do swojego serca- sprawdźcie, czy jest tam dla niego wystarczająca ilość miejsca. A jeżeli zamieszka już on w Waszym domu, patrząc mu głęboko w oczy, postarajcie się zbudować więź, która satysfakcjonować będzie obie strony. Trochę cierpliwości, odrobina dobrej woli- tyle potrzeba, by z niesfornego szczeniaka stał się Waszym ulubieńcem. Dużo to, czy mało? Decyzję musicie podjąć sami... Jeśli chodzi o mnie- mam nadzieję, że Małemu jest dobrze. Widzę, że jest do mnie przywiązany, Początkowo był dość lękliwy, ale jego charakter stopniowo się zmienia- staje się bardziej otwarty na innych ludzi i zwierzęta... Z resztą- niedługo przyjdzie wiosną i wtedy jeszcze bardziej nad tym popracujemy! Na pewno nie jestem "idealną pancią", ale bardzo się staram...

Na zachętę- kilka archiwalnych zdjęć Lokiego. 

Z wczesnego dzieciństwa...





I trochę późniejsze :)