"Aby właściwie nacieszyć się psem, nie wystarczy po prostu nauczyć go być prawie człowiekiem. Chodzi o to, by otworzyć się na możliwość stania się po części psem" - Edward Hoagland
Minione Święta Bożego Narodzenia były dla mnie, a przede wszystkim dla mojego Psiego Malucha, pełne nowych, niezwykle ważnych doświadczeń. Loki po raz pierwszy wybrał się w długą podróż. Odwiedził domy moich rodziców, dziadków oraz teściów. Podróżował pociągami oraz samochodami. Przez tydzień mieszkał poza miejscem, które dotąd było całym jego światem... Poniżej załączam podsumowanie tej przygody - kilka spostrzeżeń i porad, okraszonych garścią wspomnień :).
Pies w pociągu
--> Kwestia biletu
Czterołape, które przez całą podróż grzecznie siedzą w transporterach lub na rękach swojego pana, nie muszą posiadać biletu na pociąg. Nasz Loki - jako wzorcowy przykład yorczej społeczności - jest zwierzęciem dość ruchliwym oraz lubiącym zwracać na siebie uwagę, dlatego zdecydowaliśmy się kupić mu bilet. Ponieważ kosztował jedyne 4,50 zł, polecam to rozwiązanie każdemu właścicielowi, który nie jest pewny, jak w trakcie podróży będzie zachowywał się jego pupil. W takiej sytuacji, nawet jeśli psiak zechce zająć wolne miejsce na siedzeniu obok swojego pana, nie będzie się musiał martwić, jak zareaguje na to konduktor lub inni podróżni.
--> Choroba lokomocyjna oraz działanie "psiego aviomarinu"
Ze względu na wymioty, które wcześniej pojawiały się u Lokiego podczas jazdy samochodem, kupiliśmy mu "psi aviomarin" i odpowiednią dawkę zaaplikowaliśmy ok. pół godziny przed wyjściem z domu. Spodziewaliśmy się, że nasz milusiński zrobi się od tego senny, co umożliwi przeniesienie go w torbie - transporterówce na dworzec. Niestety, pierwsze pół drogi Synek uparł się pokonać na własnych nogach, a drugie - stał w torbie obserwując otoczenie. Także w pociągach stale czuwał. Patrząc na jego ruchy można było zauważyć, że są nieco spowolnione, niezborne, ale stres związany z nową sytuacją okazał się większy niż uspokajające działanie leku... Wniosek? Człowiek po Aviomarinie robi się senny. Jeśli jednak nie chce się zdrzemnąć - nie musi. W przypadku psów jest tak samo. Gdy nasz podopieczny uprze się, by czuwać, w trakcie podróży może nawet spać krócej, niż zwykł to robić w domu.
--> Reakcje innych podróżnych
Nie wiem, jak jest w przypadku innych psów, ale na naszego malucha ludzie reagowali bardzo pozytywnie. W momencie, kiedy trzymałam go na rękach, bez problemu siadali obok. Niektórzy próbowali się z nim przywitać, inni nie, ale nie usłyszałam żadnych komentarzy sugerujących, że wożenie psa pociągiem to jakiś rodzaj fanaberii lub nietakt. Jedna z współpasażerek wypytywała mnie nawet o sprawy związane z charakterystyką rasy yorkshire terrier...
--> Zachowanie psa
Skłamałabym twierdząc, że podróż z nieprzyzwyczajonym do tego psiakiem jest rzeczą przyjemną. Loki strasznie się wiercił - średnio co 10 minut zmieniał miejsce pobytu, przemieszczając się z kolan mojego męża na moje. Zaglądał też w każdą możliwą dziurę i wszystko obwąchiwał. Był wszystkiego ciekawy, ale też i bardzo wystraszony... W pierwszym pociągu przez ok. pół godziny trząsł się i piszczał. Natomiast w ostatnim dominowała już u niego ciekawość. Próbował wszelkich sposobów by wyrwać się spod naszej kurateli i udać na zwiedzanie przedziału.
A oto dowód na to, że Loki naprawdę jeździł koleją ;) :
Pies w samochodzie
--> "Moje miejsce jest u pańci!"
Powiem krótko - podróżując samochodem, pies powinien przebywać pod opieką osoby, z którą czuje się najbezpieczniej. W przeciwnym razie może okazać się, że - tak jak było u nas - jego właściciel siedząc z przodu, będzie musiał "co chwilę odwracać się lub wyciągać rękę do przebywającego z tyłu psiaka, by uspokoić go i dodać otuchy. Co ważne, wcale nie opisuję tutaj sytuacji, w której sierściucha na kolanach trzyma ktoś obcy! Po prostu - są sytuacje, w których nikt nie jest w stanie zastąpić psiej mamy! Myślę, że potwierdzi to każdy psiak ;).
--> Wiercipięta wiercipiętą pozostanie
Jeśli nasz podopieczny w domu nie ma w zwyczaju spać w jednym miejscu, także i jadąc autem zechce, co jakiś czas, je zmieniać. Dlatego nie nastawiajmy się, że położenie na siedzeniu zabranego z domu kocyka "załatwi sprawę". U nas wyglądało to tak - Loki początkowo zdecydował się spać na moich kolanach. Gdy na chwilę wstał, ułożyłam na nich kocyk, by było mu wygodniej... Niestety nie przewidziałam, że szal - komin zdecydowanie lepiej posłużyłby do tego celu. Mój psiak zasnął na nim obok mnie, później jeszcze kilkakrotnie budząc się oraz zmieniając miejsce.
C. d. nastąpi ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co o tym myślisz? :).